wtorek, 18 grudnia 2012

Jesienno-zimowy spadek formy

Szaro, buro, ponuro, mgliście, deszczowo...
Nie, nie mieszkam w Anglii, chociaż klimat za oknem sugeruje co innego. Pogoda iście barowa, ale jak tu iść do baru skoro trzeba wykarmić małego głodomorka i ma się bana na alkohol? A tak bym się chociaż winka dobrego napiła, mmm, rozmarzyłam się.
Do sedna - jak pewnie większość z Was i ja przy takiej pogodzie rozsypuję się na kawałki. Jedyne na co mam ochotę, to zakopać się pod koc, przespać, przeczekać. Wolę już nawet mrozy - byle z pięknym słońcem. Albo chociaż ze śniegiem, który mimo chmur rozświetla świat. Brak światła gasi we mnie wszelkie siły witalne.
To kto pozaklina ze mną piękną, śnieżną zimę? Święta idą, niech w końcu będą magiczne i białe. Nie takie jak w ostatnich latach, kiedy to chlapa zmyła z nich cały czar przydeptując ubłoconymi butami.

sobota, 15 grudnia 2012

Półrocze

Dokładnie pół roku temu na świecie pojawiła się nasza kruszynka i przewróciła nam świat do góry nogami. I od tamtej pory już nic nie było, nie jest i nie będzie takie samo, ale za to lepsze i cenniejsze - bo z nią, jej rozbrajającym uśmiechem, wiecznym motorkiem w dupce, niesamowitą ciekawością świata i bezwarunkową (póki co) miłością do nas.

I z okazji kończonego półrocza postanowiłam zrobić pierwszą przymiarkę do BLW (jak ktoś nie wie co to takiego to odsyłam do wujka google). Naprawdę zaczniemy się w to bawić jak w końcu kupimy krzesełko do karmienia. Dzieć dostał na dobry początek biszkopcika (to było pod ręką i tylko tak na spróbę) i jabłuszko. Spodobało się to dzieciowi przeokrutnie. Syberjakowi zresztą też (o ile nie bardziej), bo co spadło na podłogę to mógł zjeść. Już widzę, że przy rozszerzaniu diety zabawa będzie przednia!

piątek, 14 grudnia 2012

Pełnoprawny Członek Rodziny

I stało się - dzieć został pełnoprawnym członkiem rodziny. Nie z naszego punktu widzenia oczywiście (bo takowym była będąc jeszcze w brzuszku), ale z punktu widzenia Syberjaka. Bo do tej pory była dla niego "czymś". Interesującym, swoim, ale jednak czymś bliżej nieokreślonym, bo nie bardzo dało się wejść w jakąś interakcję. Ale już nie jest. Teraz to część stada i ktoś, od kogo najszybciej można doczekać się pieszczot. I Syberjak robi to nagminnie kładąc się obok dziecia na dywanie. I tylko na nią spogląda i popiskuje w domaganiu się mizianka. I nawet to, że takie mizianko przybiera ogólnie postać targania za futro mu nie przeszkadza - to pies masochista, co zostało już zauważone na etapie szczenięcym*.
I teraz gdzie dzieć, tam i za chwilę Syberjak tuż obok. Udały mi się te dzieci - i ludzkie i psie.

*Bo przecież każdy szczeniak po pogonieniu zębami przez dorosłego psa by uciekł gdzie pieprz rośnie. Ale nie Syberjak. On na chwilę odskoczył a po chwili zaczął się czołgać do tego psa z mocnym zamiarem zaprzyjaźnienia się mimo wszystko

środa, 12 grudnia 2012

Ząbkowanie

No i zaczął się koszmar każdego rodzica. Pierwszy ząbek próbuje się wyrżnąć, ale słabo mu to idzie a dzieć nie najlepiej to znosi. I do tego idzie dolna lewa dwójka, bo u nas przecież zawsze wszystko musi być niestandardowo.
Trzymajcie kciuki, żeby nas ten ząb nie zamęczył na śmierć.

niedziela, 9 grudnia 2012

Rodzinne pluskanie

Dzisiaj zaliczyliśmy z dzieciem pierwszą wizytę na basenie. No dobra, trochę to naciągane z tym basenem, bo tak naprawdę to było duże jacuzzi, ale nieważne, dla dziecia to było jak dla nas basen. Oj i była obawa, że młoda zaprotestuje i nie dość, że więcej już w takiej wodzie się nie zanurzy, to i do kąpieli się zniechęci. Bo ryk był po zamoczeniu się nieziemski.
Ale tatuś (tak, bo to małż z nią wchodził do basenu) poprzytulał i nie minęła chwila, a młoda zaczęła się pluskać jakby nic innego wcześniej nie robiła, a jak pani instruktor puściła "falę", to nawet i wielki uśmiech na twarzy zagościł. I było pływanie na brzuszku, na plecach, chlapanie wodą, a nawet zjeżdżanie ze zjeżdżalni i nurkowanie.
I jak dodamy jeszcze do tego wspólne śpiewanie piosenek, kontakt z innymi dziećmi i przede wszystkim - z rodzicem, to wychodzi na to, że takie zajęcia są rewelacyjne dla obu stron - i dorosłych i dzieci. I pozwalają na nawiązanie jeszcze bliższego kontaktu z maluszkiem - zwłaszcza przydatne tatusiom. Jeżeli macie tylko możliwość uczestniczenia w takich zajęciach dla najmłodszych nie wahajcie się ani chwili, naprawdę warto.
Dzieciowi tak się spodobało, że na koniec też urządziła ryk - tym razem w ramach protestu, że ją z wody zabrano. Nie ma co, charakterna to ona jest. Po mamusi, a jakże!

PS. Dzieć i tatuś po zajęciach padli. Syberjak też padł, ale po czym to nie wiem. I tylko matka jak zawsze została na placu boju

piątek, 7 grudnia 2012

Podejście do muffinek - part II

I udało się! Wyszły! Idealne, puszyste, mega smaczne. Jednak jeszcze nie jestem kulinarnie stracona.
Tylko ciekawe co jutro powie o nich niemalże ekspert muffinkowy ;)

wtorek, 4 grudnia 2012

Padliwość rzeczy martwych

Dziwny to wczoraj dzień był. Dzień psucia się i padania wszystkiego jak leci. Najpierw chciałam zamówić dzieciowi książki z empiku, bo mamy bon do wykorzystania, i już wszystkie pozycje trafiły do koszyka (a było ich nie mało) a tu przy finalizacji zamówienia okazało się, że kod promocyjny nie działa. I nie wiadomo dlaczego.
Później chciałam wejść na stronę sklepu z narzutami, bo upatrzyłam sobie u nich jedną. Strona nie działa. Pięknie...
Następnie złamała mi się plastikowa część w podstawce pod komputer (ale co się dziwić jak to tanie chińskie plastiki).
Chwilę potem małżowi padł system w telefonie. Siedział do pierwszej w nocy i naprawiał.
Myślicie, że z końcem dnia pech się skończył? Nic bardziej mylnego, dziś rano czekał na mnie "przemiły"  mail z innego sklepu internetowego - Twoje zamówienie zostało anulowane, brak towaru u dostawców. A to miał być prezent mikołajkowy dla dziecia. Trzy tomy z serii "Poczytaj mi mamo", moich ukochanych książek z dzieciństwa, po promocyjnej cenie. Szlag by to!

PS. Dzisiaj jeszcze ma dotrzeć kurier z odkurzaczem. Mam nadzieję, że tu już wszystko będzie w porządku, bo kolejnych złośliwości rzeczy martwych i nie tylko nie zdzierżę!