czwartek, 15 sierpnia 2013

Jak Syberjak uczył się pływać

Ucichłam, bo w końcu, po 4 latach udało nam się wyjechać na dłuższy urlop! To tak tytułem wstępu. Byliśmy sobie nad jeziorkiem. I postanowiliśmy również "odświeżyć" umiejętności pływackie Syberjaka. Umiejętności to za dużo powiedziane. Syberjak do tej pory z całym swoim 4-letnim życiu pływał raz. A dokładniej jak nie widział brzegu, to się topił, a jak widział, to płynął.

Syberjak nie przepada za wodą. Dobra jest tylko taka, co sięga mu najwyżej brzucha i tylko, jeśli on sam akurat ma ochotę do niej wejść. Zwykle niczym arystokrata nawet głupią mini kałużę omija szerokim łukiem. Co ma i swoje dobre strony, jakby na to nie patrzeć.

Postanowiliśmy spróbować go jednak jakoś przekonać do wody i pływania. Rzucając patyczki. Przez bite dwa tygodnie wyglądało to tak, że jeśli goniąc za patykiem przestawał czuć dno zatrzymywał się jak wryty i tyle było z aportowania. Żadna siła nie była w stanie go zmusić do zanurzenia się. Ostatniego dnia się w końcu przełamał. Tyle tylko, że zamiast płynąć próbował... chodzić po wodzie! Dosłownie! Bił łapami wodę jak szalony, ale jak już patyczka dorwał, płynął ładnie do brzegu. Jednak wystarczało 10 minut przerwy w aportowaniu, i Syberjak znowu zapominał, że pływać potrafi i cała zabawa zaczynała się od nowa. Długie przekonywanie się, że można jednak się zanurzyć, jak już ewidentnie inaczej patyczka nie szło dostać, próba "skakania" na kijek z nadzieją, że może tak uda się ominąć konieczność pływania (nie, nie udało się). W końcu próby chodzenia po wodzie i na koniec pływanie. Uparte stworzenie!

Tak, taki nam się anty-pływacki egzemplarz trafił. W przeciwieństwie do dziecia. Ta z założonymi rękawkami już się sama na brzuszku unosi i czasem próbuje nawet płynąć machając rękami i nogami. Przynajmniej w jej przypadku mogę pękać z dumy z umiejętności pływackich!