wtorek, 18 grudnia 2012

Jesienno-zimowy spadek formy

Szaro, buro, ponuro, mgliście, deszczowo...
Nie, nie mieszkam w Anglii, chociaż klimat za oknem sugeruje co innego. Pogoda iście barowa, ale jak tu iść do baru skoro trzeba wykarmić małego głodomorka i ma się bana na alkohol? A tak bym się chociaż winka dobrego napiła, mmm, rozmarzyłam się.
Do sedna - jak pewnie większość z Was i ja przy takiej pogodzie rozsypuję się na kawałki. Jedyne na co mam ochotę, to zakopać się pod koc, przespać, przeczekać. Wolę już nawet mrozy - byle z pięknym słońcem. Albo chociaż ze śniegiem, który mimo chmur rozświetla świat. Brak światła gasi we mnie wszelkie siły witalne.
To kto pozaklina ze mną piękną, śnieżną zimę? Święta idą, niech w końcu będą magiczne i białe. Nie takie jak w ostatnich latach, kiedy to chlapa zmyła z nich cały czar przydeptując ubłoconymi butami.

sobota, 15 grudnia 2012

Półrocze

Dokładnie pół roku temu na świecie pojawiła się nasza kruszynka i przewróciła nam świat do góry nogami. I od tamtej pory już nic nie było, nie jest i nie będzie takie samo, ale za to lepsze i cenniejsze - bo z nią, jej rozbrajającym uśmiechem, wiecznym motorkiem w dupce, niesamowitą ciekawością świata i bezwarunkową (póki co) miłością do nas.

I z okazji kończonego półrocza postanowiłam zrobić pierwszą przymiarkę do BLW (jak ktoś nie wie co to takiego to odsyłam do wujka google). Naprawdę zaczniemy się w to bawić jak w końcu kupimy krzesełko do karmienia. Dzieć dostał na dobry początek biszkopcika (to było pod ręką i tylko tak na spróbę) i jabłuszko. Spodobało się to dzieciowi przeokrutnie. Syberjakowi zresztą też (o ile nie bardziej), bo co spadło na podłogę to mógł zjeść. Już widzę, że przy rozszerzaniu diety zabawa będzie przednia!

piątek, 14 grudnia 2012

Pełnoprawny Członek Rodziny

I stało się - dzieć został pełnoprawnym członkiem rodziny. Nie z naszego punktu widzenia oczywiście (bo takowym była będąc jeszcze w brzuszku), ale z punktu widzenia Syberjaka. Bo do tej pory była dla niego "czymś". Interesującym, swoim, ale jednak czymś bliżej nieokreślonym, bo nie bardzo dało się wejść w jakąś interakcję. Ale już nie jest. Teraz to część stada i ktoś, od kogo najszybciej można doczekać się pieszczot. I Syberjak robi to nagminnie kładąc się obok dziecia na dywanie. I tylko na nią spogląda i popiskuje w domaganiu się mizianka. I nawet to, że takie mizianko przybiera ogólnie postać targania za futro mu nie przeszkadza - to pies masochista, co zostało już zauważone na etapie szczenięcym*.
I teraz gdzie dzieć, tam i za chwilę Syberjak tuż obok. Udały mi się te dzieci - i ludzkie i psie.

*Bo przecież każdy szczeniak po pogonieniu zębami przez dorosłego psa by uciekł gdzie pieprz rośnie. Ale nie Syberjak. On na chwilę odskoczył a po chwili zaczął się czołgać do tego psa z mocnym zamiarem zaprzyjaźnienia się mimo wszystko

środa, 12 grudnia 2012

Ząbkowanie

No i zaczął się koszmar każdego rodzica. Pierwszy ząbek próbuje się wyrżnąć, ale słabo mu to idzie a dzieć nie najlepiej to znosi. I do tego idzie dolna lewa dwójka, bo u nas przecież zawsze wszystko musi być niestandardowo.
Trzymajcie kciuki, żeby nas ten ząb nie zamęczył na śmierć.

niedziela, 9 grudnia 2012

Rodzinne pluskanie

Dzisiaj zaliczyliśmy z dzieciem pierwszą wizytę na basenie. No dobra, trochę to naciągane z tym basenem, bo tak naprawdę to było duże jacuzzi, ale nieważne, dla dziecia to było jak dla nas basen. Oj i była obawa, że młoda zaprotestuje i nie dość, że więcej już w takiej wodzie się nie zanurzy, to i do kąpieli się zniechęci. Bo ryk był po zamoczeniu się nieziemski.
Ale tatuś (tak, bo to małż z nią wchodził do basenu) poprzytulał i nie minęła chwila, a młoda zaczęła się pluskać jakby nic innego wcześniej nie robiła, a jak pani instruktor puściła "falę", to nawet i wielki uśmiech na twarzy zagościł. I było pływanie na brzuszku, na plecach, chlapanie wodą, a nawet zjeżdżanie ze zjeżdżalni i nurkowanie.
I jak dodamy jeszcze do tego wspólne śpiewanie piosenek, kontakt z innymi dziećmi i przede wszystkim - z rodzicem, to wychodzi na to, że takie zajęcia są rewelacyjne dla obu stron - i dorosłych i dzieci. I pozwalają na nawiązanie jeszcze bliższego kontaktu z maluszkiem - zwłaszcza przydatne tatusiom. Jeżeli macie tylko możliwość uczestniczenia w takich zajęciach dla najmłodszych nie wahajcie się ani chwili, naprawdę warto.
Dzieciowi tak się spodobało, że na koniec też urządziła ryk - tym razem w ramach protestu, że ją z wody zabrano. Nie ma co, charakterna to ona jest. Po mamusi, a jakże!

PS. Dzieć i tatuś po zajęciach padli. Syberjak też padł, ale po czym to nie wiem. I tylko matka jak zawsze została na placu boju

piątek, 7 grudnia 2012

Podejście do muffinek - part II

I udało się! Wyszły! Idealne, puszyste, mega smaczne. Jednak jeszcze nie jestem kulinarnie stracona.
Tylko ciekawe co jutro powie o nich niemalże ekspert muffinkowy ;)

wtorek, 4 grudnia 2012

Padliwość rzeczy martwych

Dziwny to wczoraj dzień był. Dzień psucia się i padania wszystkiego jak leci. Najpierw chciałam zamówić dzieciowi książki z empiku, bo mamy bon do wykorzystania, i już wszystkie pozycje trafiły do koszyka (a było ich nie mało) a tu przy finalizacji zamówienia okazało się, że kod promocyjny nie działa. I nie wiadomo dlaczego.
Później chciałam wejść na stronę sklepu z narzutami, bo upatrzyłam sobie u nich jedną. Strona nie działa. Pięknie...
Następnie złamała mi się plastikowa część w podstawce pod komputer (ale co się dziwić jak to tanie chińskie plastiki).
Chwilę potem małżowi padł system w telefonie. Siedział do pierwszej w nocy i naprawiał.
Myślicie, że z końcem dnia pech się skończył? Nic bardziej mylnego, dziś rano czekał na mnie "przemiły"  mail z innego sklepu internetowego - Twoje zamówienie zostało anulowane, brak towaru u dostawców. A to miał być prezent mikołajkowy dla dziecia. Trzy tomy z serii "Poczytaj mi mamo", moich ukochanych książek z dzieciństwa, po promocyjnej cenie. Szlag by to!

PS. Dzisiaj jeszcze ma dotrzeć kurier z odkurzaczem. Mam nadzieję, że tu już wszystko będzie w porządku, bo kolejnych złośliwości rzeczy martwych i nie tylko nie zdzierżę!

piątek, 30 listopada 2012

Cudowny błogostan

Najlepszy sposób na spędzenie ciemnego, zimnego, wietrznego poranka? Błoga cisza, dobra kawa, laptop i ciepłe futro Syberjaka do miziania.
Błoga cisza co prawda już się kończy, więc teraz idziemy się pochichrać z dzieciem. I dobrze mi tak jak jest, i chciałabym takie chwile zatrzymać na zawsze.

środa, 28 listopada 2012

Antytalencie kulinarne

Wzięło mnie na pieczenie. Nic ambitnego, a coś wręcz (ponoć) banalnie prostego. Nie do sknocenia powiadają.
Ale u mnie zasada jest jedna - jak ktoś mówi, że coś jest niemożliwe, to mi się to na pewno uda! Tylko szkoda, że zawsze w kontekście negatywnym  a nie pozytywnym. U mnie prawa Murphy'ego zawsze się sprawdzają.
Zachciało mi się zrobić muffinki. Łatwizna, co nie? Tiaaaa, jasne. Za pierwszym razem ciasto wyszło mi za rzadkie i za dużo go napchałam do papilotek, w efekcie czego wylało się, rozlało i powstała jedna wielka muffinka. Do tego dałam za dużo cukru, a na dodatek postanowiłam je wzbogacić białą czekoladą. Głupia ja...
Widząc i smakując me "dzieło" stwierdziłam, że pójdę po rozum do głowy i zrobię jeszcze jedno ciasto, tym razem dodając więcej mąki. No i przedobrzyłam. Muffinki wyszły tak twarde, że rzucając nimi w kogoś można by krzywdę zrobić. Serio!
No nic, pieczenie zakończyłam grubo po 23, składników i ochoty na robienie kolejnych porcji było bardziej niż brak, więc zbastowałam. To co było zabrałam na babskie spotkanko, nie bez obaw, czy nie lepiej by było wyrzucić to do kosza. Dziewczyny próbowały i twierdziły, że zjadliwe, ale pewnie nie chciały mi robić przykrości.
Ehhh szkoda, że talentu do pieczenia ciast nie odziedziczyłam po mojej mamie, ona jest w tym prawdziwą mistrzynią!

wtorek, 27 listopada 2012

Rozwiązanie zagadki

I okazuje się, że niestety nie zgadł nikt. Ale przyznaję, że pytanie - choć z pozoru łatwe - było podchwytliwe. Nie trzymam Was zatem dłużej w niepewności. Ulubioną zabawką mojego dziecia jest... Syberjak!
Tak jest, pies, piesek, kochana psina. Biało-czarny, kontrastowy, a jeszcze jak otworzy pysk to widać czerwony jęzor. I do tego jest w pełni interaktywny! I milusi w dotyku, i ma długie futro, które można łapać i targać. Zabawka - ideał ;)
Dzieć jak tylko widzi Syberjaka buzia od razu zaczyna jej się śmiać i wyciąga do niego rączki. Jak leży na macie, a Syberjak położy się obok, czołga się do niego, żeby potarmosić za futro.
A jak na to Syberjak reaguje? Stoickim spokojem! Doskonale rozumie i wyczuwa, że ma do czynienia z małą, kruchą istotką, której łatwo zrobić krzywdę i trzeba bardzo uważać. Jak dzieć za mocno pociągnie za kłaki, to albo się odsunie, albo odejdzie. Nigdy nie próbował chociażby trącić jej łapą, co najwyżej obwącha, delikatnie trąci nosem albo spróbuje polizać. Moje mądre, kochane psisko!
Długie dywagacje nad tym, jakiej rasy psa chcemy mieć, a potem dobry wybór hodowli i ciężka praca nad psem przyniosły oczekiwane rezultaty. Syberjak będzie świetnym kompanem zabaw małej*, co do tego nie mam już najmniejszych wątpliwości!

*Żeby nie było - oczywiście zabaw zawsze pod kontrolą!

niedziela, 25 listopada 2012

A może by tak się pobawić?

Dzisiaj proponuję Wam taką mini zabawę w formie zagadki: Co jest ulubioną zabawką mego dziecia?
Jeśli chcecie się pobawić, piszcie swoje odpowiedzi w komentarzach. Ciekawa jestem, czy ktoś zgadnie :)
Rozwiązanie podam w kolejnej notce.

czwartek, 22 listopada 2012

Ploty, plotki i ploteczki

Czyli babski sposób na smuteczki.
Złapałam już naprawdę mega doła tym ciągłym siedzeniem w domu i kłótniami z małżem.
Ale nadszedł ratunek - odwiedziła mnie kumpela ze swoim dzieciaczkiem. Poplotkowałyśmy, pożaliłyśmy się nawzajem na ciężki los matek, rozkoszowałyśmy się founde z kiwi i z gruszką i jakoś tak od razu humor wrócił. Jak to czasem niewiele człowiekowi do szczęścia potrzeba - jedynie osoby, której można się wygadać i wyżalić. Najlepszy i najtańszy sposób na jesienną chandrę - gorąco polecam!

poniedziałek, 19 listopada 2012

Doły i doliny

Oj ciężkie czasy mnie dopadły.
Już było tak pięknie, dzieć budził się góra raz w nocy na karmienie, ja wysypiałam się bez problemu. I nagle dzieć odkrył jak się przekręcać na brzuszek i jakie to jest fajne być bardziej "mobilnym"i ćwiczy to namiętnie dzień i noc. Tyle tylko, że w nocy za chwilę jest maruda, bo jednak śpiąca i chciałaby na plecy, ale nie umie się przewrócić, a na brzuchu nie zaśnie choćby nie wiem co...
I jak w końcu ostatniej nocy spała pięknie, to... spać nie mogłam ja! Bo mam ogólnie nerwa na wszystko, i z małżem na siebie co chwilę warczymy, i tak mi się to skumulowało wszystko, że nie wyrabiam na zakrętach.
Chodzę jak zombie.
Jeśli ktokolwiek kiedykolwiek Wam powie, że macierzyństwo jest usłane różami, możecie mu wierzyć w ciemno. Jest usłane całymi tysiącami róż, ale z milionem kolców, ot co!

czwartek, 15 listopada 2012

Być kobietą, być kobietą...

Kobieta zmienną jest, prawda?
Bliźniak zmiennym jest, prawda?
A jeszcze połączmy to ze sobą, że nam wyjdzie zmienność do kwadratu, to dopiero jest jazda!
I mowa tu akurat nie o mnie a o moim dzieciu. Zaczęło się wymuszanie krzykiem. Krzyk jest niemal non stop jak jej tylko coś nie pasuje. A jej często coś nie pasuje.
I tak krzyczy, bo zabawka za daleko, bo dosięgnęła nie tę zabawkę, co chciała, bo nie da rady się do przodu przesunąć, bo nie wyszedł przewrót na brzuch, bo mama się nie interesuje, bo mama gada za dużo, bo mama gada za mało, bo ma dość leżenia na plecach, bo za chwilę jednak też ma dość leżenia na brzuchu, bo po przewróceniu jej na plecy jednak się rozmyśliła i nie chce na plecach, woli na brzuchu a przewrót znów nie wyszedł, bo sobie smoczka wyjęła i nie umie wsadzić z powrotem a chce wyjąć jeszcze raz, bo... 
I tak w kółko. A to dopiero początek... 
Aaaaaa moje biedne uszy! Chyba pora odkurzyć stopery.

poniedziałek, 12 listopada 2012

Motorek w dupce

Szkoda tylko, że nie mojej, a dziecia. Które to dzisiaj opanowało sztukę przewracania się na brzuch i stwierdziło, że jest to tak świetne i fascynujące zajęcie, że nie będzie robić nic innego. Przez cały dzień. Nawet niemal przez sen.
Po tak intensywnych i długich ćwiczeniach padłaby chyba nawet najbardziej wysportowana osoba. No i dzieć też się zmęczył, a jak! I to do tego stopnia, że nie dało rady usnąć normalnie - musiała mamusia bujać na rączkach. Bitą godzinę. I co z tego, że ja też zmęczona? Bujać i już, bo jak nie, to zaraz oznajmiała wszystkim sąsiadom, jaka ze mnie wyrodna matka!
Po spacyfikowaniu małej terrorystki postanowiłam oddać się jakimś przyjemnościom, co by sobie nastrój poprawić. Padło - a jakże - na dobre jedzonko. Otworzyłam lodówkę i znalazłam w niej... sól. Chyba pora iść spać zanim ze zmęczenia zrobię coś o wiele głupszego.

sobota, 10 listopada 2012

Cffaniak

Prezent sobie kupiłam. Taki wczesny mikołajkowy.
Już nie wytrzymywałam z wiecznie plączącymi się łańcuszkami i pozawijanymi w nie kolczykami, a do tego już stara, byle jaka skrzyneczka na biżu pękała w szwach.
Poszperałam więc w necie i znalazłam piękną, idealną szkatułkę. Dużą, drewnianą, porządną, z przegródkami. A do tego pasującą do mebli - co łatwe nie było.

Jako że "pańskie oko konia tuczy", małżuś zaaprobował zakup, ale dopiero po zobaczeniu, czy aby na pewno ta szkatułka co wybrałam dobra jest (no bardzo tania to ona nie była, przecież kasy by było szkoda jakbym bubla wybrała...).

Wczoraj przyszła. Cudeńko! I nawet łańcuszki małża znalazły w niej swoje miejsce (niech zna moje dobre serce).

Małżuś przyszedł z pracy, obejrzał, też się pozachwycał(!) i z wielkim uśmiechem zapytał "ładny Ci prezent kupiłem?".
No co za cwaniak!

czwartek, 8 listopada 2012

Liebster Blog Award c.d.

Przegapiłam wyróżnienie od amishi513 ale już spieszę nadrabiać. I dziękuję za wyróżnienie :)

Pytania i moje odpowiedzi:


1. Ulubione imię męskie i damskie
Nie mam
2. Włosy kręcone czy proste?
Kiedyś marzyłam o kręconych, ale że przy nich jest dużo zachodu z pielęgnacją, wolę proste
3. Ulubiony seria
Californication
4. Jaka seria kosmetyków dla dziecka jest waszym zdaniem najlepsza
Babydream
5. Impreza przy ognisku czy w domu
Przy ognisku
6. Praca twoich marzeń
Opiekun egzotycznej wyspy
7. Kalafior czy brokuły?
Kalafior
8. Piwo, wino, a może wódka?
Wino
9. Budyń czy kisiel?
Budyń, zdecydowanie!
10. Pepsi czy coca cola?
Pepsi
11. Ulubiony owoc
Poziomka

Skleroza nie boli...

Tyle się ostatnio u nas działo, że na śmierć zapomniałam o tej promocji na zestawy do founde! No jak mogłam, to sama nie wiem, bo ochota na czekoladę wcale mi nie przeszła...
No i byłaby tragedia i czarna rozpacz*...

...ale od czego ma się kochanego mężusia? Wrócił wczoraj z pracy, zjadł obiadek jakby nigdy nic, potem pozajmował się trochę dzieciem, pogadaliśmy, gdzieś tam potem zniknął mi w przedpokoju i za chwilę wrócił niosąc triumfalnie pudełeczko kryjące wymarzoną zawartość. A jednak jeszcze potrafi mi miłe niespodzianki sprawić!

Czekolada już zakupiona, śmietanka kremówka też, i dziś wieczorem będę się delektować. Mmmmmm, już mi ślinka cieknie!

*no dobra, wiem, przesadzam

środa, 7 listopada 2012

Czas się rozerwać!

Jaka jest największa kara dla bliźniaka? Zamknąć go w domu, w czterech ścianach na dłuższy czas, odciąć od ludzi, od rozrywki. Bliźniak wtedy więdnie, zamyka się w sobie, staje się apatyczny i nie do życia.
I ja tak ostatnio niestety mam. Chociaż kocham mojego dziecia nad życie i kocham spędzać z nią czas, to jednak to zamknięcie zaczyna mi doskwierać, tęsknie za wypadami do kina, na pizzę, do pubu ze znajomymi. Za tymi czasami, kiedy można było w jednej chwili sobie powiedzieć - idziemy się rozerwać i od razu ubrać się, zamknąć za sobą drzwi i niczym się nie martwić.
No to żeby się odchamić na weekend zaprosiliśmy teściów, porobią za niańki, a my w tym czasie bez skrupułów i wyrzutów sumienia spuścimy się w końcu ze smyczy.
Na samą myśl dostałam takiego powera, że aż z rańca wyszorowałam na błysk łazienkę - ja, leń totalny!

Tylko teraz taki drobny dylemat - jakim rozrywkom się tu oddać? Kino? Pizza? Fajna knajpka? A może wszystko - oooo, to jest myśl! Co się będziemy rozdrabniać!

poniedziałek, 5 listopada 2012

Wyróżnienie Liebster Blog Award

Zaszczyt mnie dzisiaj kopnął i to aż potrójny! Zostałam wyróżniona i zaproszona do zabawy przez Misiową Mamę, Mamę Diabełka i Mamę Zwierzaka. Dzięki dziewczyny!


Wyróżnienie Liebster Blog otrzymywane jest od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawane dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Osoba z wyróżnionego bloga odpowiada na 11 pytań zadanych przez osobę, która blog wyróżniła. Następnie również wyróżnia 11 osób (informuje je o tym wyróżnieniu) i zadaje 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, z którego otrzymało się wyróżnienie.
A teraz odpowiedzi na pytania, no trochę się ich nazbierało (poszalałyście dziewczyny z tymi nominacjami!)


Pytania Misiowej Mamy i moje odpowiedzi:
1. Dlaczego taka nazwa bloga?
Patrz wpis Intro
2. Jakie brałaś pod uwagę imiona dla swojego dziecka?
Dla dziewczynki przewinęło się ich baaaardzo dużo, nie będę wymieniać ;) co do chłopca nie mieliśmy pojęcia, więc dobrze, że jest dziewczynka
3. Czy chcesz mieć więcej dzieci?
i tak i nie, wolałabym nie rozwijać
4. Gdybyś miała możliwość wyjechania w jakiekolwiek miejsce... Jakie byś wybrała?
 Jednego bym nie wybrała, ja najchętniej objechałabym cały świat
5. Czy będziesz dobrą teściową? (uwaga, pytanie podchwytliwe:D)
No cóż za pytanie, najlepszą!
6. Ulubiony kolor?
Niebieski i fiolet. Nie wybiorę, który bardziej
7. Ulubiony sklep, w którym kupujesz rzeczy dla Maluszka
Allegro :D
8. Ulubione danie?
Pytanie musiałoby być bardziej sprecyzowane - np. ulubione danie kuchni polskiej/włoskiej itp.
9. Jak wspominasz ciążę?
I trymestr nie za dobrze, II ok, III trymestr - koszmar leżenia plackiem
10. Ulubiona cecha w Twoim dziecku?
To że jest charakterna, absolutnie nie nijaka
11. Jak się poznałaś ze swoim mężczyzną?
Dzięki mojemu byłemu
 
Pytania Mamy Diabełka i moje odpowiedzi: 
1. Znak zodiaku
Czyż to nie oczywiste :)
2. Co ważniejsze miłość czy przyjaźń?
I jedno i drugie potrzebne do życia jak powietrze
3. Jaką muzykę lubisz?
Najbardziej rock
4. Ulubiona zabawa z dzieckiem
Nie mam. Każda sprawia mi taką samą radość
5. Chciałabyś mieć inne imię? Jak tak to jakie?
Nie
6. Jak się dzisiaj czujesz? :)
Dobrze, dziękuję ;)
7. Co najczęściej robisz na obiad?
Filet z kurczaka, ziemniaki, mizeria
8. Plaża czy las?
Plaża za lasem
9. Morze czy góry?
No i kolejne pytanie bez odpowiedzi. Serio, nie każcie bliźniakowi wybierać!
10. Gdybyś mogła, cofnęłabyś czas?
Nie
11. Słodkie czy kwaśne?
No jeśli ma się raz taką fazę, że zjada się tabliczkę czekolady za jednym posiedzeniem, a innym słoik ogórków kiszonych, to czy można wybrać?



Pytania Mamy Zwierzaka i moje odpowiedzi:
1. Miasto czy wieś?
Wieś
2. Stringi czy boxerki?
Boxerki
3. Twój ulubiony sport?
Narciarstwo
4. Twoje motto życiowe?
I'm not a trendy asshole, I do what I want, I do what I feel like
5. Książka czy film?
Sama - książka, z kimś - film.
6. Jaka jest/była Twoja ksywka?
A to zostawię dla siebie
7. Masz rodzeństwo?
Tak
8. Ulubione zwierzątko?
Pies
9. Błyszczyk czy tusz do rzęs?
Tusz do rzęs
10. Czego się wstydzisz?
Mojego lenistwa, z którym walczę jak mogę
11. Największe marzenie?
Moje największe marzenie już się spełniło



Nominuję (wybaczcie, nie będzie 11 blogów):
http://daget-art.blogspot.com/
http://zakreconamama.blogspot.com/
http://macierzynstwopodlupa.blogspot.co.uk/


Moje pytania:
1. Wczasy pod namiotem czy w hotelu?
2. Kawa czy herbata?
3. Mainstream czy underground?
4. Co lubisz w sobie najbardziej?
5. Co najbardziej cenisz u innych?
6. Porządek czy bałagan?
7. Jeśli mogłabyś coś zmienić w swoim życiu, co by to było?
8. Gdybyś wiedziała, że jutro ma nastąpić koniec świata, jak spędziłabyś ten ostatni dzień?
9. Największy koszmar Twojego dzieciństwa?
10. Domówka czy wyjście do pubu?
11. Najgorsza potrawa jaką kiedykolwiek jadłaś?

Narcyz

Rośnie mi mały narcyz, jak nic!

Dzieć położony dzisiaj na brzuszku na macie począł mi się czołgać aż doczołgał się do lusterka. A następnie zaczął się całować ze swoim własnym odbiciem. Cztery i pół miesiąca i już taki poziom zakochania w sobie? No ładnie, ciekawe co będzie dalej.

Tylko po kim ona tak ma... ;)

wtorek, 30 października 2012

Tylko nie uszy!

W kogo mi się dzieć wdał? W mamę, tatę? A gdzie tam. W psa!

Byliśmy dzisiaj na badaniu słuchu z małą. Ogólnie z nią często po lekarzach jeździmy przez tą jej niską masę urodzeniową (nie, nic się z nią nie dzieje, wszytko "profilaktycznie").

Badanie samo w sobie wcale nie jest nieprzyjemne i trwa dosłownie minutkę. Spędziliśmy tam dzisiaj półtorej godziny...

Mała jak syberjak, możesz robić ze mną wszystko, wbijać igły, wsadzać termometr do dupki, obracać i przewracać na wszystkie strony, zaglądać do paszczy, ale od uszu - wara! Okazuje się, że i nasze psie i ludzkie dziecko szczerze nie cierpią majstrowania przy uszkach.

Badanie dało dobre wyniki. Na szczęście, bo jakby przyszło je powtarzać....

Przy okazji też dowiedziałam się, że właściwie szpital gdzie rodziłam na to badanie wysłał nas niepotrzebnie, można było spokojnie sobie je darować. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!

poniedziałek, 29 października 2012

Zmiana czasu

Niedziela, godzina 23.30. Małż jeszcze sobie coś tam na kompie robi, a na rano ma do pracy. Ja zbieram się powoli spać. Wywiązuje się taki oto dialog:

Ja (J): A Ty nie przesadzasz? Z psem jeszcze musisz iść.
Małż (M): Nie, spokojnie.
J: Na pewno?
M: Na pewno.
J: Tylko żeby nie było znowu tak, że wrócisz jutro z pracy i pójdziesz spać bo się nie wyśpisz.
M: Spokojnie. A właściwie to która jest godzina na stary czas?
J (po chwili zastanowienia): 22.30
M: To spokojnie
J (policzyłam sobie jeszcze raz): A nie, przepraszam, 24:30.
M: Ooooo, no to idę z psem! Czy ja już mówiłem, że nie lubię tych zmian czasu?

PS. Czy ktoś z Was w ogóle je lubi?

niedziela, 28 października 2012

I znowu o jedzeniu

Ostatnio włączył mi się tasiemiec. Ja już nie jem. Ja pochłaniam. Wszystko co jadalne i co tylko znajdzie się w zasięgu rąk (a w sumie to nie tylko, bo potrafię nieźle przeszperać wszystkie szafki, byle tylko coś na przegryzkę znaleźć). W ilościach hurtowych.
Małż dzisiaj zakupił czekoladę*. Całe multum czekolady. I mnóstwo innych zakąsek-przekąsek też. Pokazał mi z 6** tabliczek i zapowiedział: to nie jest tylko dla Ciebie. I nie do zjedzenia w tydzień.
Z oczami kota ze Shreka zapytałam "Nieee? Na pewno?"
Po tym jak pochłonęłam całe opakowanie wafli ryżowych z czekoladą na raz zapytał "Ale Ty chyba nie jesteś w ciąży?"
Nieeeee... Chyba... Mam nadzieję... Od kawy mnie jeszcze nie odrzuciło ;)

*Tak, tak, notkę przeczytał. Ale to nie dlatego. Ostatnio mu wyjadam wszystkie zapasy jakie sobie zakupi ;)
** Policzyłam, było ich 10!

Czekoladowo mi

Na mamusiowym forum znajoma podrzuciła link do biedronkowej gazetki promocyjnej - bo kombinezony, bo rajstopki. Ale mnie się w oczy rzuciło całkiem co innego: zestaw do czekoladowego founde. Marzy mi się od dawna, więc małża pognam, niech zakupi (najlepiej od razu z odpowiednim zapasem czekolady, a co!). I będę się delektować, aż pęknę! Bo ja jestem czekoladowy jawno i skrytożerca.

sobota, 27 października 2012

Rozpusta

O czym marzy każda młoda mama? O tym, żeby się w końcu porządnie wyspać. A tym bardziej, że ze mnie zawsze był straszny śpioch - w dawnych dobrych czasach rano potrafiło u mnie oznaczać godzinę 11
Wczoraj postanowiłam zrobić sobie dzień dziecka i nie nastawiłam budzika na nocne karmienie z nadzieją, że dzieć obudzi się koło 5 a potem da mi pospać przynajmniej do 9. Ale to, jak moje dziecię było dla mnie łaskawe przeszło moje najśmielsze oczekiwania. O godzinie 8 obudził mnie... nie, nie płacz małej a ból przepełnionych cycków. Nakarmiłam więc dziecia i poszłyśmy spać dalej. O 10.30 obudził mnie małż kręcący się po mieszkaniu. Dzieć nadal spał.
Rozpusta, istna rozpusta! Czuję się jak młoda bogini :)

Opowiastka z wakacji Syberjaka

Jak pisałam jeszcze na starym blogu, Syberjak miał kilkudniowe wakacje u znajomych.
I owi znajomi uraczyli nas taką oto uroczą opowiastką z tych wakacji.
Godzina 5:30, któreś z nich przez sen przekręca się w łóżku. Syberjak leci po smycz leżącą na kaloryferze i przynosi im ją w zębach wyraźnie dając do zrozumienia, że pora na spacer (no bo skoro się już wiercą, znaczy nie śpią, a jak nie śpią, znaczy idziemy na dworek!).
O tej porze?! Toć to dla mnie środek nocy! Skąd mu się to wzięło, przecież my o tej godzinie to zawsze sobie smacznie śpimy, niewiele rzeczy jest mnie w stanie wygonić z łóżka o tak nieludzkiej porze (dwie z nich to głód dziecka i biegunka Syberjaka... ale on nie miał wtedy biegunki...). Nigdy tak wcześnie nim na spacer nie wychodziliśmy.
Cóż, jedno wiem na pewno, w domu nigdy, przenigdy smyczy nie położę w zasięgu pyska Syberjaka. Za bardzo cenię swój sen!

Intro


Skąd taka nazwa? Bo to cały mój świat i cała ja. Zabawne zresztą, że jednym słowem da się scharakteryzować coś tak pokręconego … Słowo powstało ze zlepek słów gemini i bliźniak. Dlaczego jedno ze słówek po angielsku? Bo na co dzień tego języka używać muszę, co zresztą mi nie przeszkadza, bo go bardzo lubię.
Tak to już mam, że w moim życiu ciągle mieszają się jakieś światy. Chyba już taki urok bliźniaka, z natury rozdwojonego i nie mogącego znaleźć swojego miejsca na ziemi. I jak już nawet się zakorzeni, i pozornie mu dobrze, bo stabilizacja w końcu i te sprawy, to i tak za czymś tęskni, czegoś mu brakuje, chciałby jeszcze czegoś. Wiecznie za czymś gonimy, zmieniamy zdania, co chwilę podoba nam się coś innego, chcemy czegoś innego . Nie potrafimy zadowolić się tym, co „tu i teraz”, bo woła nas to drugie ja. Psychicznie czasem się czuje jak schizofreniczka, jakby mieszkały we mnie dwie różne osoby, z których raz działa jedna, raz druga. Takie dwie Jugi* co się nawzajem potępiają i zastanawiają „coś ty głupia druga Jugo narobiła”. Fajnie, nie?
No a teraz dodajmy do tego że małż i dziecko i pies to też, tak, tak, zgadliście - bliźniaki! No i mamy mieszankę wybuchową? Mamy. To jak jazda rollercoasterem bez trzymanki (chociaż biorąc pod uwagę to jak się teraz te rollercoastery buduje i jakie mają zabezpieczenia, to jazda jest tym gorsza im bardziej kurczowo trzymać się uchwytów - sprawdzone osobiście!).


* A taki żem se pseudonim wymyśliła, a co!

PS. Bloga przenoszę stąd  -> klik
więc tam zapraszam żeby poczytać co wcześniej się u nas działo