czwartek, 19 września 2013

Dziwne potrawy znane z dzieciństwa

Tak się zastanawiam, czy też tak macie, że znacie z dzieciństwa takie potrawy, o których jak opowiadacie znajomym to przecierają oczy ze zdumienia lub pytają "ale jak to w ogóle można jeść...?"

A tak mnie naszło, bo właśnie zajadam kanapkę z jabłkiem (dla wielu połączenie co najmniej dziwne)  - pamiętam, że jak w domu nie było niczego słodkiego, to mama nam takie robiła, taki sycący podwieczorek/kolacja. Były też kromki chleba ze śmietaną - ale taką prawdziwą wiejską, gęstą śmietaną i cukrem. Uwielbiam je i lubię od czasu do czasu sobie zjeść takie kanapeczki przy okazji wspominając beztroskie dzieciństwo.

Z innych potraw przychodzi mi do głowy wgilijny barszcz grzybowy z fasolką (oj ile osób się krzywi na sam opis ;) ) czy kruche ciasteczka z bezą, zwane u nas w rodzinie antoninkami (nikt nie wie dlaczego, nawet moja stuletnia ciocia), których nie zna prawie nikt i które zawsze wszędzie robią furorę (czasem spotykam ich w wersji przekładanej marmoladą, ale nigdy w takiej, jak robiło się u nas w domu).

No to jak to jest z tym u Was? Bardzo jestem ciekawa!

sobota, 14 września 2013

Ach te kamyczki



Dzieć ma ostatnio nowe hobby. Kamyczki. Na spacerze co i rusz jakieś podnosi i zawsze przynajmniej jednego musi przynieść ze sobą do domu. Potem sobie siada z nimi na podłodze i przez przynajmniej kwadrans matka ma spokój, bo ta sobie siedzi i te kamyki podnosi do góry i upuszcza, podnosi i upuszcza, i tak w kółko.
Wczoraj na dodatek siadła sobie z Syberjakiem i cała nasza trójka była wniebowzięta. Dzieć, bo miała towarzystwo do zabawy, Syberjak, bo w końcu się ktoś nim zainteresował, i ja, bo mogłam w spokoju popracować.
I tak sobie siedziała z pieskiem, to upuszczała te kamyczki, to podstawiała psu pod pysk, on brał je delikatnie i puszczał przy głośnych wybuchach śmiechu dziecia. Raj, czyż nie?
A no istny raj to był, lecz jedynie do czasu. Po zabawie próbowałam te kamyczki (sztuk dwie) znaleźć, ale się nie udało. Pomyślałam - trudno, zjeść ich nie zjadła, znajdą się, pewnie upchnęła w jakiejś dziurze. Ale to, gdzie kamyczki się ostatecznie znalazły przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
Dzisiaj rano zwrócił je... pies. Dosłownie... Znaczy wróć, zwrócił jednego, co się stało z drugim dalej nie wiadomo. Podejrzenia są, że nadal siedzi w brzuchu psa. A że "zwracanie" psu nie przechodziło pognaliśmy do weta. Dowiedzieliśmy się, że taki mały kamyk na szczęście raczej mu nie zaszkodzi, ale może pomęczyć, zwłaszcza przy wydalaniu. Nawet łaskawy pan weterynarz dał jakiś środek na lepszy "poślizg" haha.
Tym sposobem jesteśmy lżejsi o pięćdziesiąt dychaczy, ale bogatsi o nową wiedzę i nową kategorię w sprawach dzieciowych. Do kategorii "rzeczy, którymi dzieć nie powinien się bawić" doszła kategoria "rzeczy, którymi dzieć nie powinien się bawić z psem".

środa, 11 września 2013

Gdy pogoda nie rozpieszcza



Można się porozpieszczać w inny sposób, zwłaszcza, gdy dzieć ma jedną z tych "łaskawych chwil".

Co prawda jeszcze chwilę temu była mega maruda, bo ze spaceru nici.

Ale...
...w piekarniku już dochodzą muffinki wypełniając dom miłych zapachem, zmieszanym z zapachem świeżo zaparzonej kawy...
...dzieć śpi, matka zasiadła z kawką czekając, aż muffiny dojdą i delektuje się chwilą.
I teraz nawet jesień nie straszna