Niedziela, godzina 23.30. Małż jeszcze sobie coś tam na kompie robi, a na rano ma do pracy. Ja zbieram się powoli spać. Wywiązuje się taki oto dialog:
Ja (J): A Ty nie przesadzasz? Z psem jeszcze musisz iść.
Małż (M): Nie, spokojnie.
J: Na pewno?
M: Na pewno.
J: Tylko żeby nie było znowu tak, że wrócisz jutro z pracy i pójdziesz spać bo się nie wyśpisz.
M: Spokojnie. A właściwie to która jest godzina na stary czas?
J (po chwili zastanowienia): 22.30
M: To spokojnie
J (policzyłam sobie jeszcze raz): A nie, przepraszam, 24:30.
M: Ooooo, no to idę z psem! Czy ja już mówiłem, że nie lubię tych zmian czasu?
PS. Czy ktoś z Was w ogóle je lubi?
Tą akurat zmianę czasu lubiłam jako nastolatka. Godzina dłużej na imprezie, no bo jak do 3ciej, to do 3ciej :D
OdpowiedzUsuńNooo to jest argument :D
Usuńja nie lubie tych zmian. kilka dni z rzedu chodz ejak kołek potem;/
OdpowiedzUsuńLubiłam zmianę na czas zimowy, dopóki Fabiś się nie pojawił :P
OdpowiedzUsuńDokładnie to co Misiakowa mama napisała :)
OdpowiedzUsuń