I stało się - dzieć został pełnoprawnym członkiem rodziny. Nie z naszego punktu widzenia oczywiście (bo takowym była będąc jeszcze w brzuszku), ale z punktu widzenia Syberjaka. Bo do tej pory była dla niego "czymś". Interesującym, swoim, ale jednak czymś bliżej nieokreślonym, bo nie bardzo dało się wejść w jakąś interakcję. Ale już nie jest. Teraz to część stada i ktoś, od kogo najszybciej można doczekać się pieszczot. I Syberjak robi to nagminnie kładąc się obok dziecia na dywanie. I tylko na nią spogląda i popiskuje w domaganiu się mizianka. I nawet to, że takie mizianko przybiera ogólnie postać targania za futro mu nie przeszkadza - to pies masochista, co zostało już zauważone na etapie szczenięcym*.
I teraz gdzie dzieć, tam i za chwilę Syberjak tuż obok. Udały mi się te dzieci - i ludzkie i psie.
*Bo przecież każdy szczeniak po pogonieniu zębami przez dorosłego psa by uciekł gdzie pieprz rośnie. Ale nie Syberjak. On na chwilę odskoczył a po chwili zaczął się czołgać do tego psa z mocnym zamiarem zaprzyjaźnienia się mimo wszystko
hehe, zazdroszczę
OdpowiedzUsuńu nas na razie Syn to "wróg publiczny nr 1" dla psa