piątek, 11 października 2013

Ząbkowanie na potęgę


Czy ząbkowanie potrafi zaskoczyć? O i to jak! A potrafi pozytywnie? Chociaż myślałam, że u nas nie, to jednak miło się rozczarowałam.
Jak dzieciowi wychodziły dolne jedynki zazdrościłam wszystkim mamom opisującym ząbkowanie mniej więcej tak "w pewnym momencie po prostu zauważyłam zęba, a nic go nie zapowiadało, żadnych płaczy, marud". Oj i to jak zazdrościłam! Przy górnych jedynkach, zwłaszcza drugiej, zazdrościłam jeszcze bardziej. Bo wymęczyły te zęby dziecia niemiłosiernie, kilka dni z rzędu widziałam, jak bardzo ją boli i cierpiałam razem z nią pomagając na ile mogłam, chociaż czasem i leki przeciwbólowe ledwo dawały radę.
Aż tu dwa dni temu znienacka, w trakcie zabawy, tak jak w cytacie wyżej, odkryłam górną dwójkę przebitą przez dziąsło. Ależ to było zdziwienie! Żadnych marudek, dzieć miał wręcz szampański humor ostatnimi dniami. I tylko dlatego, że cały czas mocno pchała ręce do buzi stwierdziłam, że posmaruję jej dziąsełko łagodnym żelem na ząbkowanie. Zaczęłam smarować, przy okazji sięgając palcem głębiej do paszczy a tu... niespodzianka! W miejscu czwórki czuję ostry różek. Jadę palcem w drugą stronę, i uwaga, uwaga - kolejna niespodzianka! Druga czwórka też się przebija. Tak, idą jej trzy zęby NA RAZ, a my właściwie tego nie odczuwamy. Szok! Do teraz się nad tym głowię jak to jest, że wyżynanie się pojedynczo zębów powodowało o wiele większe cierpienia niż wyżynanie się trzech jednocześnie. Do tego dwóch trzonowców, które ponoć "są najgorsze". Nooo takie ząbkowanie to ja rozumiem, oby tak dalej :)

1 komentarz: