poniedziałek, 11 lutego 2013

Indywidualistka

Cóż, że dziecię me to wielka indywidualistka to wiedziałam od samego początku. Ale nie wiedziałam, że aż tak. To będzie taka krótka smoczkowa opowiastka.
Dzieć nie jestem dzieckiem typowo smoczkowym* - smoczek służy tylko do zasypiania i do uspokojenia w sytuacji krytycznej, poza tym leży nieużywany. Po narodzinach dziecia zaopatrzyliśmy się w smoczki 0-3 miesiąca i tak nam zleciało 7 miesięcy i matka obudziła się, że przecież trzeba wymienić smoczek! I zakupiła dzieciowi super wypasione smoczki MAM, sztuk 2, 6m+. I tu zaczęły się schody, bo dzieć tych smoczków za nic nie chciał zaakceptować - krztusiła się nimi, wypluwała, wypychała językiem, wszystko, byle by ich nie zassać. A jeszcze chwilę później matka od stomatolog dziecięcej dowiedziała się, że o wiele lepsze są smoczki anatomiczne, a nie symetryczne. Padło oczywiście pytanie - a co jak dziecko włoży smoczek do buzi złą stroną? I niby teoretycznie powinno je wypluć, bo będzie uwierał.
Mama o dziecia dba, a jakże, więc migiem zaopatrzyła się w ortodontyczny smoczek tt 6-9 miesięcy. Na początku wszystko było super. Dzieć smoczek pokochał a matka była ze swego wyboru wielce zadowolona i już planowała kupno kolejnych smoczków tt (no bo dobrze mieć jest zapas pod ręką, jak dziecko akurat drze się w niebogłosy, a jeden smoczek często lubi gdzieś się zawieruszać...). I dobrze, że się nie pospieszyła, bo pewnego pięknego dnia zajrzała do łóżeczka i niby wszystko się zgadzało, ale jednak coś matce mówiło, że nie wszystko jest jak należy. I przyszło olśnienie - smoczek coś dziwnie wygląda. No tak, włożony do góry nogami! I to na pewno nie matka tak ten smoczek dzieciowi włożyła. Nic, pomyślała matka, pewnie dzieć zaraz wypluje. Ale nic z tego, dzieć sobie ssał smoczek zadowolony i ani myślał go z buzi wyjmować w jakikolwiek sposób.
Tu nastąpiła szybka konsultacja ze stomatolog i odpowiedź - dzieć jest widać niezłą indywidualistką i w takim przypadku lepszy będzie smoczek symetryczny.
I tu matka mogła w końcu być z siebie w pełni zadowolona. Intuicja jej podpowiedziała, żeby smoczków MAM nie odkładać w głąb szuflady, nie wyrzucać do śmieci, ale spróbować do nich dziecia przekonać. W końcu one są takie śliczne i tak bardzo się matce podobają! I udało się. Teraz dzieć do spania dostaje smoczki MAM, a kiedy matka ma ją na oku - smoczek tt. I wszyscy są zadowoleni :) Pewnie łącznie z tatą, że pieniądze na smoczki nie na darmo wydane, o!

*W zamiarze miał być dzieckiem całkowicie bezsmoczkowym, ale matka cieszy się, że na zamiarach się skończyło. Pewnie będzie cieszyć się mniej jak przyjdzie odzwyczaić całkiem dziecia od smoczka, ale tym będzie martwić się później

1 komentarz:

  1. Hahaha, u nas byl tt i uzyty kilka razy wyladowal na dnie szuflady. Nasza panna calkowicie antysmoczkowa.....

    OdpowiedzUsuń