No i blog mi się przekształca w bloga dzieciowego. Ale co zrobić, skoro na chwilę obecną to mój cały świat? A ten świat zagarnia coraz to większe połacie mieszkalno-czasowe dla siebie. Raczkuje już po całym mieszkaniu, wchodzi w każdy kąt, chodzi za mną do łazienki, w sypialni odkryła kabelek od ładowarki do telefonu, który rodzice nieopatrznie zostawili na wierzchu więc tam też co chwilę wędruje.
A żeby tego było mało wspina się też na meble. Cały czas, co minutę zdejmuję ją to z kanapy, to z bujaczka, to z komody, z krzesełka do karmienia, syberjaka, fotela, itd. itp. Nie potrzebny mi żaden areobik, mięśnie nóg i tyłka wyrabiam sobie co chwilę wstając i siadając lub biegając do jej pokoju bo znowu, po raz 34 oparła się o szczebelki i targa to, do czego jej króciutkie jeszcze, ale czasem mam wrażenie, że dziwnie elastyczne łapki są w stanie sięgnąć.
A w tym wszystkim mama musi pracować. Bo pracuje z domu, zdalnie. Nie łatwe to zadanie i sama się zaczynam zastanawiać jakim cudem ja ogarniam dziecia, pracę, mieszkanie, Syberjaka i jeszcze nawet siebie na raz!
I tak miewam dość, tak, bywam pierońsko zmęczona, ale uśmiech dziecia, jej głośny śmiech wynagradza mi wszytko. I nie zamieniłabym tego za żadne skarby świata. Dzieć zawładnął mym sercem całkowicie i bezwarunkowo. I nawet chwile, w których mam ochotę wyskoczyć przez okno, bo akurat dzieciowi przeszkadza wszystko i nawet ręce mamy parzą nie są w stanie tego zmienić.
Tak więc nie obraźcie się, że teraz głównie o tym moim małym huraganie będę pisać.
Nie możliwe - przecież wszyscy wiedzą,że mama siedząc w domu ma czas nie tylko pracować ale i jakiś doktorat przy okazji uskutecznić ;)
OdpowiedzUsuńJa się na pewno nie obrażę ;) Duuużo mam do nadrobienia.
I ja I jaaaa!!!! ja tez sie nie obraze :)
OdpowiedzUsuń