poniedziałek, 19 listopada 2012

Doły i doliny

Oj ciężkie czasy mnie dopadły.
Już było tak pięknie, dzieć budził się góra raz w nocy na karmienie, ja wysypiałam się bez problemu. I nagle dzieć odkrył jak się przekręcać na brzuszek i jakie to jest fajne być bardziej "mobilnym"i ćwiczy to namiętnie dzień i noc. Tyle tylko, że w nocy za chwilę jest maruda, bo jednak śpiąca i chciałaby na plecy, ale nie umie się przewrócić, a na brzuchu nie zaśnie choćby nie wiem co...
I jak w końcu ostatniej nocy spała pięknie, to... spać nie mogłam ja! Bo mam ogólnie nerwa na wszystko, i z małżem na siebie co chwilę warczymy, i tak mi się to skumulowało wszystko, że nie wyrabiam na zakrętach.
Chodzę jak zombie.
Jeśli ktokolwiek kiedykolwiek Wam powie, że macierzyństwo jest usłane różami, możecie mu wierzyć w ciemno. Jest usłane całymi tysiącami róż, ale z milionem kolców, ot co!

2 komentarze:

  1. Bardzo trafne określenie macierzyństwa! U nas w nocy pobudki co 2 godziny z jedną dłuższą przerwą 4ro godzinną :/

    OdpowiedzUsuń